Gościem 18 Salonu Literackiego była Urszula Święcicka, która położyła „kamień węgielny” pod Teatr Nowy. Jej życiowe posłannictwo spełniło się przez medium teatru. Choć „nieślubna” córka Melpomeny, to nie mniej przez nią ukochana, bowiem nie jest aktorką ani reżyserem, ani nie pisze sztuk. Talent Urszuli Święcickiej objawił się w roli budowniczego i twórcy sceny teatralnej, by aktorzy mogli na niej grać, a widzowie oglądać. Wizja, instynkt i głęboka potrzeba pracy na rzecz własnego środowiska, to są cechy ludzi, których celem życia jest służba innym. Stan wojenny zastał wielu absolwentów krajowych szkół teatralnych na Wyspie. Święcicka stworzyła taką scenę w 1983 w londyńskim POSK-u i dała im szansę kontynuowania zawodu.
A były to trudne czasy politycznie i ekonomicznie. Wielu młodych Polaków, w nowej roli emigrantów, szukało potwierdzenia swojej tożsamości. Sztuka jest często jedynym i najlepszym towarzyszem w takiej podroży, przez lem współczesnego menedżera, który ma wielkie zdolności organizacyjne, niewyczerpane pokłady energii i kocha to, czym się zajmu- je.
Pokaz filmowych slajdów sięgających głęboko w historie polskie go życia kulturalnego nad Tamizą, był pouczającą lekcją, wycieczką w artystyczną i literacką przeszłość POSK-u. Wielu znajomych i przybyłych gości było związanych z tą erą. Warszawski aktor Stanisław Banasiuk, dzielił się z publicznością swoimi wspomnieniami, dołożył wiele zabawnych anegdot do opowieści Urszuli, szczególnie tych o jej mężu Tadeuszu i o Feliksie Laskim. Od pierwszych słów wprowadził widownię w stan zauroczenia i ujął elegancją. Ze „starej gwardii” Teatru Nowego przyszli na wieczór Teresa Greliak, Helena Kaut- Howson, Jolanta Protheroe i Janusz Guttner. Perełką literacką tego Salonu nazwałabym „Panegiryk Frazeologiczny” autorstwa Reginy Wasiak-Taylor. W zabawnej i lekkiej formie opowiedział historię życia i działalności Urszuli Święcickiej. A czasem jak wiemy – jest dużo łatwiej, używając metafory literackiej, mówić o trudnych i zawiłych sprawach społeczności, połączonej często wieżami nietolerancji. W programie, który wcale nie przypadkowo stał się formą benefisu, dziękowano Urszuli Święcickiej za to, co robiła dla nas i dla naszego życia kulturalnego przez 30 lat. Regina Wasiak-Taylor potrafi w pełni docenić tę działalność. Jej Salony Literackie są pewną formą teatru, teatru variete, do którego stałą oprawę sceniczną stworzyła wspaniała Basia Zarzycka, są tam aktorzy i na scenie, i na widowni, no i zawsze odgrywa się jakiś dramat. Pamiętamy akcje Reginy, kiedy rzuciła przysłowiowe koło z legendarnym kandelabrem na pięć świec, zapowiadając poetyckie wieczory, przyciągając do Sceny nową widownię, dla której poezja stała się znowu modna i potrzebna. Atmosfera wdzięczności i uszanowania za fenomenalną i ofiarną pracę Urszuli Święcickiej udzieliła się wszystkim. Michał Kulczykowski znowu na tę okoliczność dźwigał i donosił swoje antyczne i wspaniałe dwa postumenty.
Marco Marconi, na Wyspach Brytyjskich również emigrant jak wielu z nas, dla bohaterki wieczoru zagrał żywą i odpowiednią na to spotkanie własną kompozycję „Let’s go to the party”. Faktycznie jego jazz i wirtuozeria zachwycają. Niespodzianką wieczoru był udział rzeźbiarza, Witolda Dziubaka, który nie przy sztaludze, ale na zaimprowizowanym stoliku modelował rzeźbę portret Święcickiej. W krótkiej rozmowie z gospodynią Salonów opowiedział o procesie pracy formowania rzeźby, która zakończy się odlewem popiersia w gipsie lub w brązie.
Kącik muzealny pamiątek po wybitnych polskich emigrantach wzbogacił się o piękny świecznik z domu Elżbiety Zagórskiej, córki znanego pisarza Jerzego Zagórskiego. O prezencie i rodzinie literatów opowiedziała z urokiem i erudycją, jak zwykle Katarzyna Bzowska.
Kaczka z restauracji Jana Woronieckiego jak zwykle zachwyciła smakoszy, podobnie jak i ciastka ufundowane przez Polish Bakery.
Była też i loteria, która cieszy się coraz większą popularnością. Janusz Guttner, nasz wspaniały aktor londyński, prowadzi ją z coraz większą wprawą i zakrapia dobrym humorem.
Niech Salon Literacki wiecznie trwa, aby w Ognisku Polskim nigdy nie zapadła „cisza i niebyť”.
Grażyna Maxwell, „Tydzień Polski
Więcej o spotkaniu w Ognisku (i nie tylko) w tekście Heleny Kaut-Hawson:
http://www.tydzien.co.uk/artykuly/2017/10/02/odejscia-i-powroty/
https://www.youtube.com/watch?v=h4yKTh1T