Powstańcze wiersze Anny Świrszczyńskiej

Home  »  Czytanie Poezji  »  Powstańcze wiersze Anny Świrszczyńskiej
wrz 20, 2019 KBB

15 września w Ognisku Polskim w Londynie odbyło się spotkanie prezentujące powstańcze wierszami Anny Świrszczyńskiej z tomiku „Budowałam barykadę”. Spotkanie, upamiętniające 75 rocznicę Powstania Warszawskiego, zorganizowali: ZPPnO, Ognisko Polskie i MHM Software. Autor scenariusza: Janusz Guttner, a wraz z nim wiersze czytała Iza Wilczyńska

Powstańcze miniatury poetyckie Anny Świrszczyńskiej

Czesław Miłosz, który nie był skory do wygłaszania peanów na cześć innych poetów, a przy tym z pewną wyższością patrzył na parające się piórem kobiety, Annie Świrszczyńskiej poświęcił książkę, wydaną już po jej śmierci. W tomie zatytułowanym „Jakiegoż to gościa mieliśmy” stwierdza, że obok Mirona Białoszewskiego była wielką odnowicielkę poetyckiej polszczyzny.

Obydwoje przeżyli powstanie warszawskie i wydali na ten temat książki. Obydwoje potrzebowali wielu lat, by móc tamto przeżycie zamienić w literacką opowieść. Pisany prozą „Pamiętnik z powstania warszawskiego” Białoszewskiego ukazał się w 1970. Tom poetycki Anny Świrszczyńskiej „Budowałam barykadę” cztery lata później.

Czesław Miłosz pisał: „Jak trudno jest znaleźć formułę dla elementarnego w swoim okrucieństwie doświadczenia, wskazuje przykład Anny Świrszczyńskiej. […] W sierpniu i we wrześniu 1944 roku brała udział w powstaniu warszawskim, to znaczy przez 63 dni była świadkiem i uczestnikiem bitwy milionowego miasta przeciwko czołgom, samolotom i ciężkiej artylerii. Miasto było niszczone stopniowo, ulica za ulicą, następnie tę ludność, która ocalała deportowano. Powstanie warszawskie stało się dla Polski wydarzeniem traumatycznym. Świrszczyńska przez wiele lat próbowała później odtworzyć w wierszach tę tragedię; budowanie barykad, szpitale w piwnicach, domy zapadające się od bomby i groby ludzi w schronach, brak amunicji, żywności i opatrunków, własne przeżycia sanitariuszki. Ale próby te nie udawały się, były zbyt wielomówne, zbyt patetyczne, toteż niszczyła rękopisy. Musiało upłynąć lat trzydzieści, zanim natrafiła na styl, który ją zadowalał. Ciekawe, że był to styl miniatury.” Anna Świrszczyńska jest w tych krótkich, czasem wręcz kilku zdaniowych, wierszach obserwatorką. Nie ma w nich wielkich rozważań wojskowych, ani patriotycznych uniesień. To rozbicie powstania na drobne epizody. Poetce udało się uchwycić ich ludzki wymiar. Pozornie są to beznamiętne relacje, ale jednocześni – może właśnie przez tę prostotę przekazu – tak pełne emocji.

Janusz Guttner po raz drugi sięgnął do poświęconych powstaniu warszawskiemu wierszy Anny Świrszczyńskiej. Rok temu napisał audycję dla londyńskiego radia Star. Napisałam wówczas: „Powstała audycja wybitna, przypominająca najlepsze tradycje słuchowisk radiowych. Złożyły się na nią nie tylko wiersze poetki, ale i piosenki powstańcze, które dawały ostry kontrapunkt dla tej poezji, wyciszonej, opowiadającej prostymi słowami z lakonicznością właściwą dla dokumentu o ogromnych tragediach ludzkich.

Tym razem Janusz Guttner przeniósł wiersze Świrszczyńskiej do „Ogniska Polskiego”. Podążył za Czesławem Miłoszem, dzieląc wiersze na trzy grupy: „Walka i ludzie w niej”, „Oczyma pielęgniarki” i „Klęska”. Może dlatego, że zabrakło muzyki, Janusz Guttner czytał wiersze z większym ładunkiem emocjonalnym, podkreślając w ten sposób dramatyzm opisywanych przez poetkę wydarzeń. Szczególnie ta różnica interpretacji była widoczna w wierszu „Budując barykadę”, opowiadającym o męstwie zwykłych ludzi – aptekarza, szewca, spekulantki, konduktora, chłopca z zakładu poprawczego – „wszystko tchórzy”, którzy odczuwając zwyczajny, ludzki strach zbudowali pod obstrzałem barykadę.

Iza Wilczyńska czytała wiersze pisane z kobiecej perspektywy. Potrafiła uchwycić zarówno młodzieńczą beztroskę wobec otaczającej rzeczywistości, jak i bezradność wobec ludzkich, jednostkowych tragedii. Zanuciła też kilka powstańczych piosenek. Zachwyciła mnie nie tylko czystością śpiewu a capella, ale i wspaniałym przekazem wierszy. To świetna aktorka, nie tylko piosenkarka. Szkoda, że tak rzadko pokazuje się na naszych emigracyjnych scenach.

Ostatni wiersz tego minispektaklu opisuje żołnierza niemieckiego, chodzącego po pustych ulicach zrujnowanej Warszawy. W jednym z domów trafia na ocalały fortepian, siada i gra Chopina. W audycji radiowej po tym wierszu zabrzmiały dźwięki „Etiudy rewolucyjnej”. Niestety, w „Ognisku: okazało się to niemożliwe do powtórzenia, bo o nie można było znaleźć klucza, który umożliwiałby skorzystanie z odpowiedniego sprzętu. Nie było to jedyne uchybienie. Nie działała winda. Już po zakończeniu spotkania Janusz Guttner dostał sms-a: „Byłam, ale nie mogłam pokonać schodów”. A ulotki o spotkaniu poetyckim dziwnym trafem zniknęły z oszklonej gablotki. Nic dziwnego, że publiczność nie dopisała. Sszkoda, bo było to znakomite spotkanie, które przerodziło się w rozmowę o powstaniu, Warszawie, miejscach upamiętnienia, a także o samej Świrszczyńskiej, która – jak się okazało – jest do dziś poetką mało znaną

I jeszcze jedno: to spotkanie poetyckie uświadomiło mi po raz kolejny, że siłę wierszy poznaje się w całej pełni, gdy prezentowane są przez aktorów, dobrych aktorów. Czytając nawet wybitne tomiki poezji w samotności zwracamy uwagę na słowa, metafory, ukryte w nich treści, a często umykają emocje kryjące się za nimi. Wiersze interpretowane przez aktorów właśnie te emocje wydobywają, w taki sposób jaki im wydaje się właściwy. Czy zawsze jest to zgodne z intencją autora? To już zupełnie inna sprawa. Dlatego uważam, że spotkania poświęcone poezji są ważne. Mam nadzieję, że zainicjowany przed kilku laty cykl spotkań poświęconych poezji wybitnych polskich poetów, który odbywa się pod auspicjami Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie i „Ogniska Polskiego”, wspierany przez MHM Software i (czasem) PAFT, zostanie utrzymany, nawet jeśli nie zawsze publiczność dopisuje tak licznie, jak chcieliby organizatorzy.

Katarzyna Bzowska „Tydzień Polski”,  20.09.2019