Grydzewski i Wierzyński od kuchni

Home  »  Bez kategorii  »  Grydzewski i Wierzyński od kuchni
maj 26, 2024 KBB

Profesor Beata Dorosz przyjechała do Londynu po długiej przerwie. Ostatni raz była tu w 2019, w 50 rocznicę śmierci Kazimierza Wierzyńskiego, gdy z jej inicjatywy odbyła się konferencja organizowana przez PUNO, zatytułowana „Chcę wrócić jak emigrant z podróży dalekiej… Życie i twórczość Kazimierza Wierzyńskiego”. Plonem tej konferencji była książka stanowiąca zbiór wygłoszonych na konferencji referatów.

Szkoda, że specjalista od „Skamandrytów”, a mówiąc dokładniej – od Jana Lechonia i Kazimierza Wierzyńskiego oraz ich literackiego patrona, Mieczysława Grydzewskiego – zagląda do Londynu tak rzadko, bo każde jej wykład jest fascynujący. Potrafi łączyć to, co dziś jest coraz rzadsze w naukach humanistycznych, warsztat naukowy z nienaganną polszczyzną, a jej wykłady iskrzą się od błyskotliwych bon mottów.

Już sam tytuł wykładu był niebanalny: „Jak uczeń prześcignął mistrza. Nie tylko o kulinarnym wątku przyjaźni Wierzyńskiego z Grydzewskim (na podstawie ich korespondencji i wspomnień).” Można by pomyśleć, że nie jest to zbyt poważne uczczenie specjalnej okazji, jaką jest ustanowienie przez Sejm 2024 roku rokiem Kazimierza Wierzyńskiego. Nic bardziej mylnego, bo wykład z jednej strony mówił o sprawach poważnych, a z drugiej przybliżał postacie obydwu wielkich postaci polskiej kultury.

Kazimierza Wierzyńskiego i Mieczysława Grydzewskiego, równolatków (obydwaj urodzili się w 1894) łączyła przyjaźń na całe życie. Spotkali się wkrótce po zakończeniu I wojny światowej w Warszawie, później w wojennej Francji. Los ich rozdzielił – Wierzyński z żoną osiedli w USA, a Grydzewski w Londynie. Spotkali się ponownie po 16 latach. Przez ten czas wymieniali listy. I było ich wiele. Jak wiele, najlepiej świadczy to, że zostały wydane aż w czterech tomach. A przygotowaniem tej korespondencji do druku zajęła się właśnie Beata Dorosz. Trzecią osobą tej korespondencji jest Halina Wierzyńska, a współautorką książki – autorka opracowania i bardzo ciekawych, wnikliwych przypisów. Nic dziwnego, że jej benedyktyńska praca została dostrzeżona – Beata Dorosz otrzymała nagrodę „Klio” za najlepszą książkę historyczną roku 2022 w kategorii edytorskiej.

Wątki kulinarne pojawiają się w listach bardzo często. Wyraźnie widać, że zarówno Wierzyński, a zwłaszcza Grydzewski cenili dobre jedzenie i wyrafinowane drinki. Który z nich by mistrzem, a który pojętnym uczniem? Okazuje się, że tym pierwszym był Kazimierz Wierzyński. Wspominał po latach: „Kiedy dostałem go [Grydzewskiego] w swoje ręce, był pod wieloma względami niemowlęciem, nie wiem czy nie pijał mleka, w każdym razie nie znał się na jedzeniu i trzeba było mojej opieki, aby wyszedł poza codzienny kotlet z ryby i rozwinął się w słynnego gourmet”.

Później uczyli się wspólnie. Poeta wspominał dalej: „Jeździliśmy potem po Polsce w poszukiwaniu dobrych restauracji i ich specjalności domu. Pierwszeństwo miał Wierzbicki w Radomiu i Kozioł we Lwowie, choć i Leipuner w Nowogródku też był znakomity. Podróżowaliśmy razem po Szwecji, Austrii, Węgrzech i Hiszpanii. […] w Madrycie udało mi się trafić do słynnej restauracji Maison Segovia, acz nie wiedziałem, gdzie jej szukać.”

Takich smacznych kawałków w wykładzie prof. Dorosz było więcej. Jak się bowiem okazuje, Grydzewski mieszkając w Londynie jeździł m.in. do Paryża, by tam odwiedzać słynne restauracje, a do dobrego jedzenia zamawiać najlepsze wina. Jak mówił Juliusz Sakowski, do „półbutelek żywił pogardę”.

Także słynna nagroda „Wiadomości”, przyznawana przed wojną w Warszawie, gdy pismo miało w tytule dodatek „Literackie”, po latach wznowiona w Londynie wiązała się z wykwintnym obiadem. W Warszawie obradowano przy jedzeniu i piciu. W Londynie początkowo było podobnie, ale w jednym z listów Kazimierz Wierzyński przekonywał, że lepiej, by przyjęcie odbywało się już po tym, gdy werdykt zostanie przez jurorów wydany. Sam zasiadał w jury, a więc zapewne wiedział skąd ta rada.

Mieszkający w Paryżu Wacław Zbyszewski tak opisywał ich spotkania w restauracjach: „W czasie jedzenia Grydz robił wrażenie spełniania obrządku, żuł sumiennie, podnosił oczy do nieba, i uważał, by na jego twarzy malowało się uczucie błogości.” Twierdził też, że Grydzewski udawał zachwyt nad homarami i wykwintnymi winami, a tak naprawdę wolałby śledzia z polską wódką.

To tylko fragmenty wykłady Beaty Dorosz. Zdaję sobie sprawę z tego, że narobiłam smaku tym, którzy na spotkaniu nie byli. Niech żałują.

Jak to zwykle na takich spotkaniach bywa, publiczność zasypała panią profesor pytaniami. I co ciekawe, dotyczyły one głównie Kaźmierza Wierzyńskiego.

Jak wspomniałam, patronem obecnego roku został decyzją Sejmu m.in. Kazimierz Wierzyński. Zaszczyt ten nie spotkał Mieczysława Grydzewskiego. Szkoda, tym bardziej, że dokładnie sto lat temu w styczniu 1924 ukazał się pierwszy numer „Wiadomości Literackich”. Dobrze, że ZPPnO i PUNO nadrobiły to zaniedbanie zapraszając prof. Beatę Dorosz, która uczciła obydwu, a uczyniła to w sposób niebanalny

Katarzyna Bzowska, „Tydzień Polski”, 20.05.2024