Wykład prof. Rafała Habielskiego

Home  »  Strona Główna  »  Wykład prof. Rafała Habielskiego
lip 21, 2018 KBB

12 lipca prof. Rafał Habielski, historyk literatury, badacz polskiej emigracji, eseista, autor książki „Polski Londyn”, wygłosi wykład zatytułowany

BLASKI I CIENIE POLSKIEJ EMIGRACJI POLITYCZNEJ PO II WOJNIE ŚWIATOWEJ.

Wiedza o literackim dorobku emigracji jest w Polsce słaba. Najlepiej znana jest działalność paryskiego ośrodka „Kultura”, co wynika z tego prostego faktu, że Jerzy Giedroyc dbał o archiwum, które jest bardzo starannie uporządkowane. W rezultacie badaczom najłatwiej jest sięgać właśnie tam w poszukiwaniu materiałów do kolejnej pracy naukowej. Całościowa wiedza o literaturze emigracyjnej zamknięta została rokiem 1960 – bo właśnie na tym roku kończy się analiza dokonana przez Tymona Terleckiego i zespół, a zawarta w dwutomowym dziele „Literaturę polską na obczyźnie 1940–1960”.

To swoiste opus magnum, jedno z największych pod względem zawartości i znaczenia wydawnictw emigracyjnych, które ukazało się staraniem ZPPnO. Ten pierwszy inwentarz dorobku pisarskiego powstałego poza krajem liczy ponad 1400 stron, z czego ponad 100 zajmuje indeks nazwisk. Nie powstało właściwie nic co można byłoby z tą pracą porównać. Winę za to ponoszą w pewnym sensie sami pisarze, a także organizacje i stowarzyszenia. Czy mają dobrze uporządkowane archiwa? Badacz zajmujący się tematyką literacką, ale nie tylko literacką, musi w spędzić w Londynie wiele godzin, szperając w Bibliotece Polskiej, archiwum znajdującym się w Muzeum im. Gen. Sikorskiego. Jest też drugi problem – w Polsce dominuje pogląd, że nie można dzielić literatury na krajową i emigracyjną, że literatura polska jest jedna. Ale jak można scalić te dwie literatury, jeśli o tej drugiej wie się tak mało?

I nie jest to tylko sprawa historii. Przypuszczam, że wielu obecnych twórców mieszkających poza Polską czuje się samotnie, podobnie jak ich koledzy poprzednich generacji, i to pomimo że dziś kontakty kraj – emigracja są częste i niczym nie utrudnione, a wiele pisanych na emigracji książek ukazuje się drukiem w kraju. Żałować należy, że Tymon Terlecki nie znalazł kontynuatorów.

Sprawa nieobecności literatury emigracyjnej w Polsce została poruszona, marginesowo podczas spotkania z prof. Rafałem Habielskim, który wygłosił wykład zatytułowany „Blaski i cienie polskiej emigracji politycznej po II wojnie światowej”. Rafała Habielskiego, który został profesorem zwyczajnym w 2011 roku, odbierając nominację z rąk Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, w Londynie przedstawiać nie trzeba – od lat zajmuje się problematyką emigracyjną. Zaczęło się jeszcze na studiach – na wydziale historii Uniwersytetu Warszawskiego Rafał Habielski obronił pracę magisterską „Wizje Polski w prasie polskiej emigracji politycznej w Wielkiej Brytanii 1945-1956”. Także praca doktorska poświęcona była emigracji, nosiła tytuł „W kręgu Wiadomości 1940-1981. Emigracyjne horyzonty i dylematy”. Rafał Habielski jest autorem (lub współautorem m.in. „Życie społeczne i kulturalne emigracji” (była to jego praca habilitacyjna), „Dokąd nam iść wypada? Jerzy Giedroyc od Buntu Młodych do Kultury, „Jan Nowak-Jeziorański. Kurier Armii Krajowej. Redaktor Radia Wolna Europa. Polityk”. Popularność przyniosła mu pozycja wydana w serii „A to Polska właśnie”, zatytułowana „Polski Londyn”.

Prof. Habielski zna więc, można powiedzieć, emigrację niepodległościową od podszewki, jej dobre i złe strony. Trzeba przyznać, że w swoim wykładzie skupił się na tych pierwszych. Jego zdaniem największym dokonaniem emigracji niepodległościowej jest to, że była, że utrzymała się przez wiele lat, podtrzymując ciągłość z Polską przedwojenna. „Bo wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby jej nie było?” – zastanawiał się wykładowca. No właśnie. Te setki tysięcy osób, które podjęły decyzję pozostania poza Polską, gdy skończyła się druga wojna światowa znalazłoby się bez politycznego, społecznego i kulturalnego przywództwa. Utrzymanie rządu i urzędu prezydenta pozwoliło też nowej Polsce, wychodzącej z komunizmu nawiązać do dawnych tradycji.

Za największe osiągnięcia tej „Polski poza Polską” Habielski uważa przede wszystkim działalność oświatową i kulturalną. Najlepiej dowiedzieć się o tym przeglądając stare numery „Dziennika Polskiego”. Różnorodność recenzji, wzmianek o działaniach organizacji emigracyjnych, a także drukowane na łamach pisma wiersze i proza są najlepszym dowodem ogromu działań.

Gorzej natomiast było z działalnością polityczną. I to jest ten „cień” emigracyjnej egzystencji. Zaczęło się już na jesieni 1939 roku. Gen. Władysław Sikorski postawił warunek – zostanie premierem, jeśli uzyska większego wpływu na politykę państwa niż to co gwarantowała mu Konstytucja Kwietniowa. Prawnie było to możliwe tylko gdyby konstytucję zmienił parlament, a w czasie wojny nie można było go zwołać. Udało się przekonać prezydenta Władysława Raczkiewicza do wydania oświadczenia, że: „W ramach konstytucji kwietniowej postanowiłem te jej przepisy, które uprawniają mnie do samodzielnego działania, wykonywać w ścisłym porozumieniu z Prezesem Rady Ministrów”.

Później, jeszcze w czasie trwania wojny, podziałów politycznych było więcej, a rządy zmieniały się wielokrotnie. Największym „cieniem” na działalność powojenną emigracji rzutowała powstała po wojnie dwuwładza, gdy August Zaleski postanowił pozostać na swoim urzędzie po upływie kadencji, jaka zapisana była w Konstytucji Kwietniowej. Uznając, że złamany został akt zjednoczenia narodowego, powstała Rada Trzech – kolegialna głowa państwa, urzędującą aż do śmierci prezydenta Zaleskiego w 1972. Dla zwolenników prezydenta powołanie Rady było aktem niesubordynacji. W rezultacie emigracja niepodległościowa, która była zgodna co do spraw zasadniczych, była podzielona w sprawach personalnych. Miało to swoje skutki natury dyplomatycznej – politycy m.in. brytyjscy nie bardzo wiedzieli z kim mają rozmawiać, ale też zniechęcało szereg osób do udziału w działalności polskiej diaspory.

Słuchając słów prof. Habielskiego nie mogłam się oprzeć smutnej refleksji: minęło tyle lat, zmieniły się polityczne realia, a Polacy choć przyświecają im podobne ideały, jak wiara w porządek demokratyczny, w potrzebę budowania suwerennego państwa, nie mogą zgodzić się z tym, co się pod tymi pojęciami kryje. No i najgorsze: spory personalne przysłaniają sprawy zasadnicze. W rezultacie wiele osób zniechęca się do wszelkiej działalności.

Katarzyna Bzowska, Tydzień Polski, 20.07.2018