Kołomyjka była grana, śpiewana i tańczona na huculskich weseliskach i rodzinnych biesiadach nie tylko przez kapele ludowe i klezmerskie, ale i profesjonalnych muzyków. Są w niej elementy żydowskich tańców ze starożytnej Palestyny, hiszpańskiego flamenco, węgierskich czardaszy, a przywieziona na cygańskich wozach w dorzecze Prutu i Czeremoszu, wzięła nazwę od stolicy Pokucia i Huculszczyzny. Dziwna to muzyka, a najważniejsza jest ?dusza? tej porywającej melodii. Można nią wyrazić najbardziej intymne uczucia: radości, smutki, nostalgię, tragedię, a przede wszystkim miłość. Tańczy się kołomyjkę ?do upadłego?, coraz szybciej i szybciej ? bywało, że tancerka mdlała przy ostatnich taktach. Muzyka ta sprawia wrażenie nieładu i improwizacji. Chcąc określić ludzkie losy zawirowane wokół dziejowych wydarzeń, można powiedzieć: ?to jak w kołomyjce?, dlatego ta huculska melodia trafiła na okładkę jako tytuł książki.
„Kołomyjka” Macieja Patkowskiego to opowieść o dwojgu młodych ludziach ? on z Wrocławia, ona z Kołomyi ? którzy swoją niecodzienną miłość muszą zmierzyć ze wszystkim, co przez wieki nawarstwiło się ?między nami sąsiadami? na dobre i na złe. Ich życie to prawdziwa ?kołomyjka?. Tragiczne sytuacje są pozornie nie do pokonania, udaje się to jednak bohaterom tej powieści.
Maciej Patkowski „Kołomyjka”, Łomianki 2016, wyd. LTW