W dniu 8 maja w Ognisku Polskim w Londynie odbył się wieczór poświęcony najnowszej książce Mai Elżbiety Cybulskiej Rysa /Wątki”. Fragmenty książki czytali: Helena Kaut-Hawson i Janusz Guttner. Autorka opowiadała o pracy nad książką. Spotkanie prowadziła Katarzyna Bzowska
Uchylona szuflada
Kunsztem wydania ta niewielka książeczka przypomina pozycje wydawane przez Oficynę Poetów i Malarzy – interesująca okładka, świetny papier, dobre elementy graficzne oddzielające partie tekstu. W tej zresztą oficynie autorka wydała kilka książek. „Rysa – Wątki” to najnowszy tom prozy Mai Elżbiety Cybulskiej, wydany przez Bibliotekę Frazy w Rzeszowie.
Razem z autorką czytelnik odkrywa “skarby”, jakie przechowuje w szufladzie biurka – stare listy, dokumenty, które dawno chciała otworzyć, ale zabrakło jej (być może) odwagi. I tak jak ona czujemy niedosyt, że losy jej rodziny wciąż pozostają wielką niewiadomą. Ta szuflada nie jest jednak szeroko otwarta. W jej wnętrzu kryje się z pewnością wiele drobiazgów, które autorka zachowuje tylko dla siebie. W to szperanie wkradają się sprawy dnia codziennego – problemy z chorym kotem, mężem coraz bardziej uciekającym od życia, pielęgnowanie ogrodu, rozmowy ze znajomymi. Osobnym wątkiem jest alternatywna historia – co by było, gdyby… W kilku miejscach pojawiają się problemy z Teresą, która nieproszona wtrąca swoje trzy grosze, a gdy autorka chce ją sprowokować, by powiedziała coś więcej, wymyka się, uciekając w ogólniki. Kim jest Teresa? Pozostawiam czytelnikom rozwiązanie tej zagadki.
Teraźniejszość, przeszłość i najzwyklejsze zmyślenie przeplatają się w tej książce jak wątki różnych rzeczywistości. Dwie pierwsze części – “Chaos” i jednostronicowa “Arkadia” są wstępem do “Ciemności”. “Chaos” to właśnie szuflada, z której wypadają stare listy, przez przypadek zostawione w domu, bo całe archiwum Maja Elżbieta Cybulska przekazała do Biblioteki Polskiej w Londynie.
Bardzo bliskie są mi rozważania autorki na temat chaosu, który „bierze się z życia, z którym moje relacje są dość nieuporządkowane. Ile w nim czystego przypadku, ile zaprogramowania, nie umiem powiedzieć. […] Chaos bierze się też z papierów”. Wreszcie Cybulska podaje słownikową, bardzo skomplikowaną, definicję entropii. Jeden z moich znajomych miał kotkę o imieniu Entropka, która – jak twierdził – definiowała stan jego codziennej egzystencji, czyli była miarą bałaganu
Pierwsza część tej książki to dla mnie jak oglądanie albumu ze zdjęciami u kogoś znajomego. Niektóre osoby są mi zupełnie nieznane, inne znam tylko z widzenia, a przy niektórych “zdjęciach” wykrzykuję: “O, to pani też go (ją) zna (znała)”. Tak było w przypadku Andrzeja Bogusławskiego. Był przyjacielem moich rodziców. Spotkaliśmy po wielu latach za pośrednictwem “Dziennika Polskiego”. Odwiedzałam go, gdy przyjeżdżałem do Paryża – zapraszał mnie do swej ulubionej japońskiej restauracji. Kilka razy przyjechał do Londynu. W mojej szufladzie jest kilka jego listów i książka “Pod Gwiazdą Polarną: Polacy w Finlandii 1939-1941”. Pamiętam jego matkę, znaną w Warszawie okulistkę. Razem z moim ojcem pracował w Polskim Radiu. Przy jednym z naszych (nielicznych) spotkań powiedział: “Pani Kasiu, pani ojciec był jednym z najinteligentniejszych ludzi jakich w życiu spotkałem”. Poczułam się dumna. Już nikt nie żyje z osób, które mogłabym spytać o mojego ojca. Przegapiłam.
Autorka starając się dowiedzieć czegoś o swojej rodzinie, której dzieje były tragiczne, błądzi w ciemności. Czasem pojawia się jakiś dokument, czyjeś wspomnienie, kilka przypadkowo znalezionych wycinków z przedwojennych gazet, w których pojawiają się reklamy rodzinnych firm działających w Lidze. Znam przyjemność czytania takich wycinków. To tak samo interesujące jak szukanie nazwisk swoich przodków w starej książce telefonicznej. W ten sposób zaglądamy do ich “tu i teraz”. To czasem więcej o nich mówi niż wspomnienia bliższych i dalszych kuzynów.
Tylko z rzadka Cybulska wraca do życia w Warszawie. Jak dla mnie – trochę za rzadko. Chciałabym wiedzieć więcej o Pawle i Annie Cybulskich. Jakoś mi nie wystarcza stwierdzenie, że pan Paweł był człowiekiem “wielkiej łagodności, ze złożonym życiem wewnętrznym”, ale tak po prostu – chciałabym wiedzieć jaki miał zawód, gdzie pracował? Co robiła jego żona? Ale ta książka, której w żadnym razie nie można uznać za biografię, jest poszukiwaniem wcześniejszych dziejów, tych związanych z Lidą.
Maja Elżbieta Cybulska (a może Teresa) nazywa tę przeszłość jamą, którą stara się przeskoczyć. Nie chce w nią wpaść, a właśnie przeskoczyć. Pod koniec książki pisze: “A z tą przeszłością nie jest tak, że przestała być. Przeszłość zawsze się ma. Tak jak się ma szyję i przegub. Teresa jest najwyraźniej zagubiona. Popatrz – mówi. Sforsowałyśmy jamę. Wydawałoby się, że reszta da się oswoić. A jednak ciągle coś dokucza. Jakby nie dające się usunąć pęknięcie. Została rysa, podsuwam Teresie. Zdecydowanie!”
Końcowa notatka informuje, że książka była pisana między listopadem 2016 a majem 2017. Ukazała się w 2018 r. i w przedziwny sposób, z pewnością niezamierzony przez autorkę, wpisała w nagle sztucznie ożywiony spór o zagładę Żydów podczas holocaustu. Jak się okazuje, nie ma jasnych, przejrzystych podziałów natury narodowej. W każdym narodzie, jak i w każdej warstwie społecznej, znajdują się ludzie szlachetni i zwykłe kanalie, a także tacy, który wolą zamknąć oczy i nie widzieć otaczającej rzeczywistości. Z lęku, wyrachowania, braku zrozumienia dla czyjegoś losu? Trudno to rozstrzygnąć. Książka Mai Elżbiety Cybulskiej nie stawia tych pytań, więc tym bardziej nie próbuje na nie odpowiedzieć. Szkoda, że starają się to robić współcześni politycy i zachowują się przy tym z całkowitym brakiem empatii.
Katarzyna Bzowska
Tydzień Polski, 7.03.2018
______________________
Maja Elżbieta Cybulska “Rysa – Wątki”, Rzeszów 2018, s. 119