Andrzej Franaszek, literaturoznawca, krytyk literacki, biografista, pisarz, członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”, sekretarz Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Zbigniewa Herberta, laureat szeregu nagród, autor wielu książek, z których najbardziej znane to biografie Czesława Miłosza i Zbigniewa Herberta, wygłosił wykład zatytułowany
BRONIŁEM I BRONIĘ POLSKIEJ INNOŚCI.
CZAPSKIEGO I MIŁOSZA LISTY O NASZEJ OJCZYŹNIE.
Było to moje kolejne spotkanie z autorem biografii Czesława Miłosza i Zbigniewa Herberta. I za każdym razem jestem zafascynowana osobowością nie tylko bohaterów książek Andrzeja Franaszka, ale i jego samego. Potrafi mówić i pisać z pasją, ukazywać cechy osób przez niego portretowanych, które są nie do końca zapewne akceptowane przez nich samych. Nie oznacza to „grzebania” się w biografiach, szukania sensacji w celu epatowania czytelnika.
Tytuł spotkania to cytat z listu Czesława Miłosza do Józefa Czapskiego z roku 1973. Jak zaznaczył Andrzej Franaszek, mógłby te słowa wypowiedzieć także adresat listu, bo również Czapski był przeciwnikiem polskości rozumianej jako „hurra! patriotyzmu”. Obydwaj przeciwstawiali się nacjonalizmowi, ksenofobii, polskiej zaściankowości zmieszanej z zanurzeniem się w powierzchownie rozumianej religijności.
Miłosz i Czapski znali się z przedwojennej Warszawy. Ich losy wojenne były odmienne: Czapski znalazł się na „nieludzkiej ziemi”, a Miłosz spędził większość wojennego czasu w Warszawie, gdzie spotykał się z Marią Czapską, siostrą malarza, podczas wieczorów literackich organizowanych w jej domu. Po wojnie po raz pierwszy spotkali się w Waszyngtonie, gdy Czapski jako „jałmużnik” „Kultury” wyruszył za ocean, a Miłosz pracował w ambasadzie PRL jako attaché kulturalny. Do spotkania doszło za namową Jerzego Giedroycia, który przeczuwał, że być może poeta zechce „wybrać wolność” i ofiarowywał pomoc. Tak zresztą w kilka lat później stało się – to w Maison Laffitte Miłosz znalazł przystań, gdy postanowił urwać się z konsulatu tym razem w Paryżu.
Miłosz przez wiele lat uważał, że emigracja jest dla pisarza twórczym samobójstwem. Jak pokazały dalsze jego losy, a przede wszystkim przyznanie mu Literackiej Nagrody Nobla, pomylił się. Miłosz potrafił wydawać okrutne sądy o innych, ranił osoby mu bliski, ale też tych, których nie znał. Miał skłonność do wydawania pochopnych sądów. Stanisław Vinzenz porównał go do chrząszcza z gatunku biegaczy, „przybitego do ziemi szpilką, nogi biegają, a szpilka trzyma go w miejscu”.
Aż trudno zrozumieć co mogło łączyć dwóch twórców o odmiennych zainteresowaniach i odmiennych sposobach wyrażania siebie, poetę i malarza. Ale to właśnie Czapski okazał Miłoszowi więcej zrozumienia niż Jerzy Giedroyc w czasach wspólnego mieszkania w podparyskiej siedzibie „Kultury”. Czapski był dla Miłosza swego rodzaju przewodnikiem. To on podsunął mu twórczość Simone Weil, Stefana Brzozowskiego i zapoznać z postawą Ketmana, ale to Miłosz, a nie Czapski potrafił o tym wszystkim fascynująco pisać.
Jak podkreślił Andrzej Franaszek, w pewnym sensie to Józef Czapski był w młodości oddalony od polskiego tradycyjnego patriotyzmu jako pacyfista urodzony i wychowany przez „międzynarodówkę” arystokratyczną. Sam pisał, że „nawrócił się na polskość” siedząc w poczekalni gabinetu u krakowskiego dentysty, gdzie znalazł książkę Brzozowskiego. Natychmiast prosi się o refleksję: co do czytania znajdujemy we współczesnych poczekalniach? A jednak w odniesieniu do polskości to właśnie Czapskiego postrzegamy jako tego, który patrzy na nią „od środka”, a jak pisał Miłosza jego zainteresowania i problemy „są określone przez świat” i deklarował: „Patriotą w sensie polskim nie byłem i nie jestem”. Czapski w podobny sposób widział siebie, przeciwstawiając się polskości zamkniętej na świat i bogoojczyźnianej. Za zanurzonego w polskości uważał Jerzego Giedroycia, bo – jak pisał do Miłosza – „my myślimy także o Polsce, ale też o malarstwie, o przyjaciołach, o rodzinie, o gonieniu niedźwiedzi w dzikich górach Ameryki, o streap-teasie w Chicago”.
Po długim wystąpieniu Andrzeja Franaszka słuchacze nie okazali zmęczenia, wręcz przeciwnie zasypali prelegenta szeregiem pytań. Odnosiły się one nie tylko do autorów korespondencji, ale też zastanawiano się w jaki sposób zarówno Czesław Miłosz jak i Józef Czapski odnosiliby się do współczesnych problemów, z jakimi zmaga się Polska. Ostatnie pytanie było skierowane bezpośrednio do prelegenta: „A jak pan ocenia to, co się w Polsce dzieje?” „Jestem przerażony” – stwierdził jednoznacznie gość z Krakowa, który przyjechał do Londynu, by szperać w tutejszych archiwach, uzupełniając materiały do przygotowywanej do druku edycji korespondencji Józefa Czapskiego z Czesławem Miłoszem.
Spotkanie z Andrzejem Franaszkiem – krytykiem literackim, wykładowcą Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, sekretarzem Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Zbigniewa Herberta – zorganizowane zostało przez Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie, a prowadziła je prezes Związku Regina Wasiak-Taylor. W słowie wstępnym prezentując sylwetkę prelegenta zwróciła uwagę na ogromne zapóźnienia w zakresie polskiej biografistyki literackiej. Wielu ważnych pisarzy i poetów wciąż czeka na biografię z prawdziwego zdarzenia. Zdaniem Andrzeja Franaszka ta luka w ostatnich latach jest powoli wypełniana, ale jeszcze wiele pozostaje do zrobienia. Oby tylko zapomniani pisarze, zwłaszcza emigracyjni, znaleźli odpowiednich przewodników po ich życiu i twórczości.
Katarzyna Bzowska
Tydzień Polski, 19.11.2021