Kończący się 2017 był Rokiem Josepha Conrada Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie upamiętnił maratonem filmowym, na który złożyły się filmy inspirowane twórczością tego pisarza.
„Mój kolega z Financial Times, kiedy chce przypomnieć swoim rozmówcom, jaka jest Polska, używa 4C’s: Copernicus, Chopin, Conrad i Curie” – tą anegdotą zaczął wczoraj spotkanie z widzami reżyser filmu opartego na prozie Conrada, Peter Fudakowski. Jak się zapewne domyślacie, w dalszym ciągu była mowa o słabej znajomości twórczości Josepha Conrada Korzeniowskiego w Polsce.
Peter Fudakowski opowiedział o swojej przygodzie z Conradem – na początku lat dziewięćdziesiątych w rozmowie z przyjacielem o przyszłości kina polskiego po upadku komunizmu usłyszał: „A czemu ty jeszcze nie zrobiłeś Conrada? Przecież jesteś Anglikiem.” Okazało się to niełatym zadaniem. Proza Conrada wciągnęła Petera Fudakowskiego bez reszty, ale przełożenie jej na język filmowy zabrało długie lata. Andrzej Wajda („Smuga cienia” 1976) miał się podobno poskarżyć, borykając się z podobnym problemem, mniej więcej tak: trzeba by rzucić w powietrze dzieło Conrada i zobaczyć, co spadnie na ziemię.
„Secret Sharer” (2014) zaczyna się od pięknego ujęcia statku na srebrnych wodach mórz południowych (według reżysera jest on jednym z ekranowych bohaterów). Konrad, młody polski maraynarz, awansowany pośpiesznie na kapitana, uczy się nowych obowiązków i wchodzi w dorosłość, dowodząc niechętną mu załogą i mając przed sobą sekretną misję. Dramatyczna sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy na horyzoncie pojawia się kobieta.
Oprócz odwagi, honoru, lojalności – uniwersalnych wartości, przełożonych na dzisiejszy język, film porusza tak bardzo aktualny temat wielokulturowości. Praca na Morzu Południowochińskim to dla młodego Polaka szansa na międzynarodową karierę, ale również forma ucieczki od ojca i jego kodeksu moralnego, który w krytycznych momentach okazuje się jednak niezbędny, aby przetrwać (conradowskie wątki autobiograficzne).
„Secret Sharer” jest filmem autorskim Petera Fudakowskiego, zdobywcy Oscara za „Tsotsi” (2006) w kategorii filmów obcojęzycznych. Peter Fudakowski urodził się w Anglii w polskiej rodzinie, studiował nauki ekonomiczne w Cambridge, kontynuował naukę we Francji, potem pracował w chicagowskim banku, w dziale zajmującym się finansowaniem produkcji filmowych. Jego żona, Henrietta (współautorka scenariusza do „Secret Sharer”) jest filmowcem z wykształcenia. W latach osiemdziesiątych założyli studio filmowe.
Zgodnie z życzeniem Petera Fudakowskiego zaproszę na domowy seans „Tajemniczego wspólnika” 16-letniego syna, który interesuje się kinem. Spróbuję go wciągnąć do grona osób „zarażonych” Conradem. Mam już pomysł, jak zareklamować film – jako mieszankę Bonda ze „slow cinema”.
Pytano mnie o szeroki dostęp do pamiątek po Conradzie w okolicach Londynu. Otóż nie. Muzeum w Berdyczowie na Ukrainie jest jedynym miejscem ze stałą ekspozycją, poświęconą pisarzowi. W Canterbury, gdzie go pochowano, muzeum miejskie posiada sporo eksponatów (na strychu…), które czasem wypożyczane są na wystawy okolicznościowe. Natomiast bardzo aktywni są „conradyści” w Wielkiej Brytanii i USA. Filmów na podstawie prozy Conrada nakręcono podobno dotychczas około 100.
Mieliśmy wczoraj gościa specjalnego, absolwenta Joseph Conrad School w Haydon Park (Sherborne), szkoły średniej założonej dla młodzieży uchodźczej pragnącej się kształcić i integrować w Anglii po wojnie. Regina Wasiak-Taylor (ZPPnO), która zorganizowała maraton conradowski, opowiadała również o wpływie twórczości Conrada na powojenną Polonię, o próbach (nierzadko udanych) pisania w języku angielskim, a nawet o zaciąganiu się młodych mężczyzn w ślad za pisarzem do marynarki.
Mnie ujęło sformułowanie (nie pamiętam niestety, z czyich ust padło) w kontekście twórczości Conrada: inteligentny patriotyzm.
Zuzanna Muszyńska